„Zgłoś się na kierunki zamawiane! Będziesz miał nowoczesne studia z językami obcymi, a potem znajdziesz dobrze opłacaną pracę w swoim zawodzie” – tak w nowej reklamie telewizyjnej Ministerstwo Nauki próbuje namówić maturzystów do studiów technicznych, matematycznych i przyrodniczych.
Ich absolwentów brakuje na rynku pracy. W roku 2013 w polskim przemyśle zabraknie ponad 46 tys. inżynierów, a w usługach ponad 22 tys. specjalistów. Listę deficytowych kierunków ministerstwo ustaliło po konsultacjach z organizacjami pracodawców. A dziś ogłosi listę 21 uczelni, które wygrały konkurs na zorganizowanie takich studiów.
Ale ich prawdziwym magnesem będzie wysokie stypendium dla studentów – tysiąc złotych miesięcznie. To dużo, zwłaszcza dla kandydatów z mniej zamożnych rodzin.
Tak jak dla 19-letniej Justyny z małej miejscowości koło Włocławka (woj. kujawsko-pomorskie). Jej rodzina – w mieście z dużym bezrobociem, bez żadnego większego zakładu pracy – utrzymuje się z małego kiosku. Justyna liczy na tani akademik, stypendia socjalne i naukowe. Gdyby jeszcze dostała tysiąc złotych od państwa miesięcznie, mogłaby się utrzymać na studiach dziennych bez pomocy rodziców. – Nie mam konkretnych planów co do kierunku studiów, po prostu lubię matematykę – mówi. Chce mieć dobry, konkretny zawód. – Jeśli budownictwo byłoby dofinansowane, wybiorę budownictwo. Żeby tylko to stypendium było od pierwszego roku, kiedy są największe wydatki – mówi.
Zasada studiów zamawianych jest taka: uczelnie dostaną pieniądze na zorganizowanie dodatkowych miejsc na wybranych kierunkach – po 14 tys. zł na każdego dodatkowego studenta. A studenci – po tysiąc złotych miesięcznie za studiowanie na nich. Niestety, nie każdy. Ministerstwo Nauki przyjęło, że na uczelniach, które tworzą kierunek od zera i tych, które rozszerzą liczbę miejsc więcej niż o 10 proc., wypłaci stypendia połowie studentów z najlepszymi wynikami. Uczelnie, które zwiększą liczbę miejsc o mniej niż 10 proc., mogą liczyć na stypendia dla tylu studentów, ile nowych miejsc otworzyły.
Czy stypendia są wypłacane od pierwszego roku studiów? To zależy od uczelni. Niektóre w pierwszym semestrze wypłacają studentom z najlepszymi wynikami z matury, inne zapłacą po pierwszej sesji egzaminacyjnej tym, którzy osiągnęli najlepsze wyniki, ale z wyrównaniem od początku nauki.
Na studia zamawiane Polska może wydać z pieniędzy unijnych do 2013 r. ponad 1,2 mld zł (ok. 370 mln euro). W pilotażu, który odbył się w ubiegłym roku, wzięło udział 47 uczelni, przyznano 1005 stypendiów, na okres trzech lat. Na tegoroczny konkurs pójdzie 200 mln zł (do wykorzystania na trzyletni cykl studiów dla jednego rocznika). Uczelnie przysłały aż 170 wniosków. Pieniędzy wystarczyło tylko na 27 projektów, dla 21 uczelni.
Co decydowało? – Między innymi atrakcyjność oferty dla studentów – mówi Leszek Grabarczyk, dyrektor departamentu wdrożeń, odpowiedzialny w Ministerstwie Nauki za konkurs. – Nie wystarczyło zaoferować po prostu studiów. Punktowaliśmy np. zagraniczne staże dla studentów czy udział w branżowych targach.
Po ukończeniu studiów zamawianych ministerstwo ani uczelnie nie gwarantują absolwentom pracy w zawodzie.
źródło: Gazeta Wyborcza